środa, 25 lutego 2015

PrzedOspie

17 styczeń i 10 stopni na plusie - tak rozpoczął się tegoroczny sezon. Nie przepuszczając takiej okazji meldujemy się na Dupie Słonia. Lekko wilgotne i zgniłe chwyty nie powstrzymały nas i pierwszy w tym roku linowy wspin stał się faktem. Szaleństw nie było, gdyż jak tu szaleć skoro nawet na dobre nie zaczęło sie ładować przed sezonem a tu juz skały. Zimo wróć...
Wróciła...

17 styczeń


Sezon definitywnie rozpoczął się niewiele później a konkretnie 15 lutego, gdy w krótkim rękawku (lub nawet bez) przedzieramy się przez kolejne propozycje Rzędkowic, które stają się celem wyjazdów na najbliższy czas. Jak co roku to tutaj najszybciej pojawia się 'warun'. Na pierwszy ogień idą Kastrujące Oblubienice VI.4+ czyli przyjemny startowy balderek + nieco enigmatyczna góra. Po ustaleniu co można a czego nie można droga wpisana w wykaz przejść.

Rzędkowice w lutym

Mając na horyzoncie wyjazd do Ospu z ciężkim sercem trzeba poświęcać czas w tygodniu aby zrobić formę potrzebną na pokonywanie westowych przewieszeń. W tym roku po raz pierwszy zmusiłem się naprawdę popracować nad swoimi słabościami. Zawisła tablica (co więcej była używana dosyć często), wytrzymałość wypełniła dużą część planu treningowego i nawet znalazła się mobilizacja do rozciągania...

A więc (n)A Muerte!

środa, 18 lutego 2015

Rodeo a.d. 2014

- Ej stary, coś mnie użarło. Patrz jaki kaban - mówię pokazując czarno-żółte stworzenie niewiele mniejsze od małego palca
- Gdzie?
- W szyje
- Musimy to zgłosić stewardessie, bo się udusisz
- Ale jeszcze nawet nie wystartowaliśmy. Patrz na mnie czy jestem przytomny i dopiero jak padnę to jej powiedz. 




W ten sposób rozpoczęliśmy tegoroczną podróż do hiszpańskiej wakacyjnej stolicy wspinania. Podróż w tym roku ogólnie była jakaś uporczywa. Zawsze spóźniliśmy się na kolejny środek lokomocji, przez co w Abiego byliśmy dopiero drugiego dnia podróży po przymusowym krzonie gdzieś w szczerym polu, z bólem bioder spowodowanym taszczeniem całego bagażu na garbie przez 10km pod górę. Ale w końcu dotarliśmy. Szybko złapany stop i już możemy zastosować wyuczone zwroty:

- Dos cafe cortado por favor
- Con leche?
- Si, Con leche

Dzień jak co dzień, zaczynający sie leniwym sączeniem kawy w delikatnym porannym słońcu na campie Mascun.

- Ciśniemy już w skały?
- Jeszcze jedna kawka, por favor.
- Si

Poranny standardzik


Na szczęście większość sektorów jest w cieniu po południu, co sprzyja porannemu zbieraniu sił i motywacji przed konfrontacją z tutejszymi traskami. Zresztą nie tylko my wydajemy się nie spieszyć. Po dwóch kawach standardowo pora na zakup dwóch świeżutkich bagietek do zapasu chorrizo czekającego w namiotowym przedsionku.

W końcu jednak nadchodziła pora, w której należało opuścić kemp i udać się na wspinaczki. Tegoroczne cele były proste - ja miałem zamiar rozwspinać się przed wrześniowym wyjazdem na Kalymnos a Fil osiąść na El Camino i pomścić kolano, które cztery lata temu zostało zniszczone technikami skrętnymi w trzecim dniu wspinania. Generalnie plan został wykonany. Początkowe trudności z onsajtowym wspinaniem i nieznośnym pieczeniem przedramion szybko zniknęły. 


A to dopiero rozgrzewka


Oprócz naszych mało ambitnych celów udało nam się zrealizować coś jeszcze. Fil pokonał w trzeciej próbie piękną i zróżnicowaną Lolę 7a. Jak przystało na jurajskiego wspinacza, najtrudniejszą dolną płytkę pokonał niemal na rękach. Potem tylko parę metrów po rule, wejście w gąbkę i po drodze...

Fil i jego Lola 7a

Ja natomiast porachowałem się z Pequeño Bravo 7c. Dobrze pamiętam jak 4 lata temu, tuż przed wyjazdem na samolot wypadłem z terenu rolniczego na samej górze. Tym razem obyło się bez zbędnego horroru i szybko zameldowałem się na piku.

Pequeno Bravo 7c


Po tych przejściach nie pozostało nic innego jak przenieść ciężar działań do Kalandraki i raczyć się Grande Cervezą i partyjką bilarda, choć w jednym z pierwszych dni pobytu ktoś ukradł białą bilę. Zastępstwo podjęła bila czarna - może i dobrze, przynajmniej dogrywaliśmy partie do końca co przy standardowym użyciu czarnuli nie zawsze się udawało...

Klimaty Kalandraki

W międzyczasie, pomiędzy porannym chillem a wieczornym turbo chillem, udawało sie coś jeszcze powspinac. Dość często gościliśmy na El Camino i Bulder de Jonie czyszcząc sektory z propozycji będących w zasięgu onsajtu. Nim się obejrzeliśmy dwa tygodnie minęły i nadszedł czas powrotu. Obładowani po czubek głowy ruszamy w kierunku Barcelony mając w głowie postanowienie jak najszybszego powrotu...
Fiesta!

El Camino

El Puente

RestDay nad rzeczką


sobota, 7 lutego 2015

Kalymnos - nowy wymiar wspinania

Zmęczeni opowieściami o wspinaczkowych (i nie tylko) cudownościach czekających na tej greckiej wyspie postanawiamy sprawdzić jak jest naprawdę. Wrześniowym popołudniem upchani w ryanairowskim samolocie ruszamy w stronę owego legendarnego już miejsca. Nasza ekipa licząca 7 sztuk spędziła na Kalymnos 2 tygodnie.

Tatra mountains
Bezstresowość tego miejsca objawia się tuż po przylocie - wychodząc z lotniska na Kos to nie my szukamy autobusu, tylko autobus szuka nas... Za euranta przewozi nas prosto do portu skąd promem musimy dostać się na Kalymnos. Podróż trwa około godzinki co specjalnie nas nie martwi, gdyż mamy czas aby wprowadzić się w prawdziwie wakacyjny nastrój...


Ostatnim środkiem transportu jest delikatnie zdezelowana taksówka, która po zapakowaniu 5 osób wraz z bagażami musi być obwiązana ze wszystkich stron linkami aby nie wypadły z niej torby (albo drzwi)...

Wspinanie


W opowieściach o Kalymnos zawsze pojawiały się takie stwierdzenia jak olbrzymie chwyty, wiadra, klamy i kaloryfery. Pewny tego, że rejon nie zdziwi mnie specjalnie swoim uklamieniem, pozostawałem nieco sceptyczny. W końcu byłem w Rodeo i wiem co to przewieszenia, kaloryfiory i wspin po dużych. Okazało się że nie wiem. Rodeo przy Kalymnos to rejon z ubogą rzeźbą i mają się mniej więcej jak nasza Jura i Frankenjura - niby podobnie ale nie do końca. 

Kaloryfiory w Grande Grotta
W trakcie naszej wizyty odwiedziliśmy kilka sektorów m.in.:
  • Spartacus - świetne drogi po dużych chwytach w przewieszeniu z Harakiri 6b+, Kerverosem 7a, Spartacusem 7b+ i Daniboyem 8a na czele
MichaŚ na Kerverosie 7a

  • Spartan wall - nieco bardziej znane nam formacje czyli płytowe wspinanie po mniejszych chwytach.
  • Kalydna - nieco bardziej spionowana i po mniejszych chwytach. Drogi warte zrobienia to Ixion 7a, piękny i wytrzymałościowy Nickel 7a+ i mega długa Aurora 7b, gdzie główną trudnością może stać się wytarganie liny na górę
Aurora 7b OS

  • Odyssey - piękny i długi mur skalny z drogami wszelakiej maści o wszelakich trudnościach. Nam zdecydowanie bardziej przypadła do gustu lewa część sektora i drogi takie jak Feta 6c, Island in the sun 7a+ i Lucky Luka 7b sprawdzające umiejętność poruszania się po rułach
Island in the Sun 7a+ OS

  • Grande Grotta - czyli jeden z najbardziej rozpoznawalnych sektorów na świecie. Piękna rzeźba naciekowa sprawdza umiejętności wspinaczki 3D. Nam dane było powspinać się jedynie po DNA 7a i Ivi 7a+ i dla takich dróg warto przyjechać na ten koniec Europy...
Grande grotta

  • Panorama - czyli ściana przylegająca do grande grotty. Głownie ruły i kilkudziesięcio-metrowe maratony kluczące właśnie nimi. Niestety najczęściej spada się na samej górze...:)
  • Secret Garden - świeży sektor z dużą ilością dróg siódemkowych. Na pewno godne polecenia są takie propozycje jak Ricouret 7a czy Ikariotikos 7b
Nadmorski Secret Garden

Ricouret 7a OS

Wspinanie w Secret Garden
A minusy? Na siłę można doszukać się kilku... Jeśli chcemy przyoszczędzić i nie wypożyczymy skutera bądź auta to codziennie czeka nas niecała godzinka spaceru w skały. A że większość sektorów ma wystawę wschodnią to spacerek ten odbywa się koło 8 rano:) Z drugiej strony dzięki temu schodząc ze skał wczesnym popołudniem możemy skorzystać z wielu uciech takich jak plażowanie, slackline, siatkówka i tym podobne. Wszystko już czeka na nas na plaży -  nawet WiFi.

A co z cyfrą? Drogi są bardzo onsajtowe i czytelne. Skutkuje to tym, że drogę robi się w pierwszych wstawkach. A jeśli nie to szykuje sie nieco dłuższa batalia... Wyceny od standardowych do delikatnie nieco zawyżonych - natomiast zaniżonych nie spotkaliśmy:)

Podsumowując -  połączenie świetnego wspinania, ciepłego morza i rewelacyjnego jedzenia sprawia, że Kalymnos to miejsce, gdzie można wracać co roku. Dodając do tego to, że po raz pierwszy spotkałem się z miejscem, w którym wspinacze są naprawdę mile widziani i wszystko jest tutaj robione pod nich, Kalymnos to wakacyjna miejscówka nr 1 :)