czwartek, 8 maja 2014

Wiosenny Osp

Przy okazji Dnia Kobiet 8 marca ruszamy do Ospu. Po 9 godzinach lądujemy w Zazidzie na tradycyjnym Welcome Drinku z gospodarzami, który przeciąga się do późnych godzin wieczornych. Pomimo tego, dnia kolejnego meldujemy się na Babnej – miażdżące słońce i tłum ludzi przekonują, że rozwspin będzie niełatwy. Na wstępie zebraliśmy niemały łomot spadając (przynajmniej ja) spod łańcucha na kilku próbach os. Do tego czarę goryczy przelał pewien spalony onsajt z powodu niemożności wyciągnięcia liny do łańcucha (teren nie więcej niż 6a). A więc rest...!
Rovinj

Rest 1: Rovinj
Chyba jedna z lepszych miejscówek Istrii. Malownicze miasteczko, położone na kamienistym wybrzeżu otoczone wysepkami, znajdowało się przez wiele lat pod panowaniem Republiki Wenecji co odbiło się na jego niepowtarzalnym klimacie. Warto pamiętać, że wybierając się do Chorwacji natrafimy na przejścia graniczne i będziemy płacić kunami… W drodze powrotnej zahaczamy jeszcze o Limski Kanal, który jest ciekawą alternatywą wspinaczkową dla okolicznych rejonów. Mury skalne, wznoszące się nad wcinającym się głęboko w ląd kanałem, wyglądały bardzo uroczo i zachęcały do bliższego zapoznania się z nimi. Jednak brak szpeju szybko te plany zweryfikował.
Limski Kanal

Kolejne dwa dni spędzamy na Misji Pec celem zapoznania się z upatrzonymi jeszcze w Polsce drogami. Jak się okazało mój wybór nie był wybitnie trafiony. Idealna soczewa, zero wiatru, zero cienia. Już pierwsze wstawki weryfikują szanse – albo się ochłodzi albo nic z tego (oczywiście to właśnie druga opcja się sprawdziła). Po kilku wytężających wstawkach („może się w końcu zatrze”), kończących się stanem przedudarowym zarówno wspinacza jak i asekuranta, świetnej pizzy (!) na rynku w Izoli oraz po utopieniu smutków w miejscowym winie pora na kolejny dzień restowy.
Misja Pec

Rest 2: Achtung, Grado
Stęsknieni za piaszczystą plażą, po przegooglowaniu kilku miejscowości trafiamy do włoskiego Grado. Wikipedia zachwala to miejsce jako „ważny ośrodek turystyczny znany jako Słoneczna Wyspa (L'Isola del Sole)”. Nasze wrażenia zgoła inne. Miasteczko turystyczne ze szpecącymi klimat hotelami i wszechobecnym językiem niemieckim niespecjalnie przypadło nam do gustu. Całości dopełniły jeszcze koparki i inne ustrojstwa pracujące w międzyczasie na plaży co skłoniło nas do szybkiego wycofu.
Grado

W piątek nasza dwuosobowa do tej pory ekipa powiększyła się o 5 osób co zadziałało pozytywnie na poziom motywacji. Piszący te słowa pocisnął Hobita 7c RP oraz Črni biser 7c+? (7c w przewodniku ale chyba trochę trudniej). Reszta ekipy, nastawiona głównie na wiosenny rozwspin, delektowała się pomarańczowym wapieniem, turbo pogodą i zapełniała kajety drogami poprowadzonymi w stylu OS i szybkim RP.
Hobit 7c RP

Rest 3: Piran
Klasyk! Będąc w Ospie nie można nie być w Piranie. Tak jak większość wartych odwiedzenia miejscówek Istrii również swego czasu znajdował się pod panowaniem wenecjan i z tego właśnie okresu pochodzi większość zabudowań nadających temu świetny klimat. Do tego zawsze świeże frutti di mare no i zimne piwko na brzegu morza… Definitywnie trzeba tam być!
Piran

Kolejne dni spędziliśmy włócząc się pomiędzy okolicznymi sektorami. Magda i Wojtek doskonalili swoje zdolności wspinaczkowe z dołem. Była Misja Pec (Madzia pocisnęła Jumbo 7a/a+ second go), była Babna (Michał rozprawił się z zeszłoroczną zaległością Demolition Party 6c RP) był Crni Kal (polecam zrobienie ryski z lewej strony sektora - Skrablova Poc 6c!). Były też wstawki w trudniejsze drogi ale po kolejnym spłynięciu ze ściany następuje lekki melanż i myśl o reście...
Skrablova Poc 6c OS

Rest 4: Venice
Pewnego wieczora podczas degustacji okolicznych trunków, ktoś (ciężko dokładnie stwierdzić kto) wypalił żeby jechać do Wenecji. 200km bardzo dobrymi drogami = 2 godziny podróży i będziemy w jednej z największych atrakcji turystycznych w Europie. Jak powiedziano tak zrobiono i w czwartkowy poranek, uzbrojeni w aparaty, karty pamięci i zapasowe baterie meldujemy się na miejscu. A sama Wenecja, cóż... prawdziwe mistrzostwo świata:)
Venice

W ostatnim ‘mikrocyklu’:
- Ela zawalczyła na Demolition Party
- Sokołowi udało się podejść pod Misję Pec po zielonej nocy…:)
- zrobił się turbo warun…
Niestety w niedzielę przyszedł czas na powrót do Polski tak więc w lekko/bardzo ponurych nastrojach przedzieramy się przez deszczową tego dnia Słowenię i kierujemy się w stronę krainy naszego białego wapienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz